Spotkanie DKK „Skorosze” w maju upłynęło nam na dyskusji nt. najnowszej powieści Ignacego Karpowicza „Cicho, cichutko”. Książka doczekała się ze strony zebranych zarówno wielu pochwał jak i uwag krytycznych. Historia życia i umierania jednego z bohaterów, Michała, tragicznych losów jego rodziców i wychowującej go ciotki Anny opowiedziana w znacznej mierze przez najbliższego przyjaciela – pisarczyka składa się z dwóch bardzo różniących się od siebie części. Pierwsza skonstruowana iście po Karpowiczowsku, pełna wymieszanych wspomnień, anegdot z życia postaci, chwil uświadamiania sobie nieuchronności śmierci jednych zachwyca, innych zniechęca językową wirtuozerią autora. Druga część napisana w całkowicie odmienny, linearny sposób odsłania przed czytelnikiem historię i pochodzenie rodziny Miśka. Jego i swoje życie pisarczyk podsumowuje w ten sposób:

„Byliśmy szczęśliwi, bywaliśmy nieszczęśliwi. Innej drogi chyba nie ma.

Kochaliśmy i bywaliśmy kochani. Przestawaliśmy kochać albo nas już nie kochano.

Pragnęliśmy mądrze żyć, skończyliśmy, jak dotąd, na życiu ogólnie przyzwoitym. I na nic więcej nie powinniśmy liczyć.

W sumie to nasze pokoleniowe osiągnięcie. Nie popsuliśmy świata, dostaliśmy już uszkodzony. (…)

I pewnie większość z nas nie potrzebowała żyć tyle, ile przeżyje. Rozrzutność natury.”

Autotematyczna powieść Karpowicza kolejny raz potwierdza, że dla tego autora najważniejszy jest sam język, a jego utwory wymagają od odbiorcy podjęcia lingwistycznej gry, do której zaprasza go narrator.

Marta Prządka

Koordynatorka DKK w Filii „Skorosze”